Teraz na antenie

undefined - undefined

Następnie

undefined - undefined

Karol Kozłowski

Karol Kozłowski Foto: karolkozlowski.eu/materiały prasowe

Moje pierwsze spotkanie z Chopinem…

Mam dwa miesiące. "Ciocia" Basia Wer do naszego mikroskopijnego mieszkania na ul. Abrahama w Gdyni przynosi płytę Polskich Nagrań z adnotacją "dla Karolka". Władysław Kędra gra utwory Chopina, a ja na rękach mamy popiskuję w kontrapunkcie.

Myślę Chopin, mówię…

Myślę Chopin, mówię: wierzba mazowiecka. I od razu myślę, jak niezwykle trudno oderwać Chopina od popkulturowej machiny, w którą wpisane jest nazwisko kompozytora i jego muzyka, i jak silnie jego dzieło obciążone jest swego rodzaju kontekstem. Myślę o tym, jakim wyzwaniem dla dzisiejszego słuchacza może być przebicie się przez balon naleciałości i odnalezienie osobistego klucza do jego muzyki.

Mój najbardziej osobisty utwór Chopina to…

Pieśń "Wiosna" zazwyczaj wykonywana przez głos żeński. Prościutka i niemal mantryczna w swojej powtarzającej się przez cały utwór strukturze. To pierwszy utwór w moim życiu, który zaśpiewałem z towarzyszeniem historycznego instrumentu. Było to podczas koncertu z pianistą Wolfgangiem Brunnerem parę lat temu na Festiwalu w Bad Kissingen.

Chopin na współczesnym steinwayu czy na historycznym erardzie, pleyelu, broadwoodzie?​

Brzmienie dawnego fortepianu, dla wielu jakby bledsze i uboższe w alikwoty, jeśli porówna się je np. z klasycznym steinwayem, dla mnie samo w sobie stanowi niezwykły walor. Może dlatego, że w koncertowym obiegu takie instrumenty wciąż stanowią rzadkość. Mimo obiektywnych niedoskonałości historyczny fortepian potrafi w wyjątkowy sposób stopić się z ludzkim głosem i "przemawiać" niezwykle wzruszająco. Dlatego Chopin, ale też i Schubert na dawnym fortepianie.