Seong-Jin Cho - Debussy
Seong-Jin Cho, triumfator ostatniego Konkursu Chopinowskiego, wziął się za Debussy'ego – i bardzo dobrze się stało. Przyznam, że po jego recitalach czy z muzyką Chopina, którą miał prawo już być zmęczony, czy np. Schuberta, przez którego sonaty przewalcowywał się jakiś czas temu (nie dając im szans na przeżycie), nieszczególnie byłem zainteresowany nową płytą. Jednak już sam początek zmienił moje nastawienie. Czy słychać wreszcie efekt studiów u Michelle'a Béroffa? Czy barwny impresjonizm bardziej odpowiada możliwościom Koreańczyka, niż namiętny i narracyjny romantyzm, w którym zawsze pozostaje obok tego, co gra?
Seong-Jin Cho Debussy Foto: materiały prasowe
Nie, by odznaczał się czymś wyjątkowym. Jak zwykle trudno znaleźć głos indywidualizmu w jego grze. To Debussy konwencjonalny, dość mocno barwiony pedałem (np. lejący się strumieniem „akompaniament” w Mouvement, trzeciej części Images I). Spokojny, poukładany – ale choć porządek ten jest beznamiętny, to jednak mimo wszystko jakoś przekonujący. Dźwięki stawiane są bez głębszego przekonania o ich znaczeniu – ale każdy na swoim miejscu. Niekoniecznie jest to wprawdzie miejsce przemyślane (np. w Złotych rybkach usłyszymy kulminację na biegnącej w górę gamce zamiast na szczycie frazy – cokolwiek niefortunnie, gdyż przenosi to sens całego ustępu z rozwoju tematu na czysto formalny ozdobnik), skutecznie też pozbawia muzykę dramaturgicznego sensu, ale z pewnością pozostaje to Debussy miły dla ucha.
Czy można wydobyć z tej muzyki więcej? Można. I to o wiele. Deutsche Grammophon, wydawca Cho, ma w swym katalogu choćby nieporównywalne Images i Kącik dziecięcy z Arturem Benedetti-Michelangelim, albo też zaczerpnięte z zasobów Philipsa nagrania Claudia Arraua. To zupełnie inna klasa pianistyki i imaginacji. Podobnie jak na niedawno wydanych płytach Audite, gdzie kilka Preludiów gra Jorge Bolet – wyobraźnia brzmieniowa lekko wzlatuje na tęczowym łuku, precyzja rysunku, finezja, wreszcie narracja: to wszystko krainy, których młody Koreańczyk zdaje się być kompletnie nieświadomy. Jednak z pewnością gra muzykę Debussy'ego – z pewnością odrobił lekcję dobrze, nawet bardzo dobrze. I nie bez talentu. A to, że pozostaje nieporuszony? Taka jego uroda.