Teraz na antenie

undefined - undefined

Następnie

undefined - undefined

Nowy Lipatti, Horowitz, Cortot, Novaes… i nie tylko!

Jeżeli wyjątkowość mierzyć w skali 1-10, ten album będzie miał najmniej 22. Po jednym dodatkowym punkcie za każdego znajdującego się tu pianistę. Co nie znaczy, że jest „dla każdego”. Niebawem jego fragmentów będą mogli Państwo posłuchać w Radiu Chopin w audycji Czarne na białych – tymczasem parę słów pisanych.

Landmarks of Recorded Pianism Foto: Marston Records

Album złożony z odkrytych w archiwach, nigdy dotąd niepublikowanych rejestracji, jest kolejnym dziełem Gregora Benko i Warda Marstona – inżyniera dźwięku sięgającego magii w przywracaniu dawnym nagraniom blasku pierwotnej gry artystów, czyli blasku jakim nigdy dotąd nie miały okazji zabrzmieć – ale w tym wypadku chyba w większej niż zazwyczaj mierze opiera się na poszukiwaniach i fascynacjach osób trzecich. Zapewne największe wrażenie – nie bez słuszności – robi zdobycie przez Marka Ainleya (autora m.in. bloga The Piano Files, a – by być zgodnym z jego własnymi słowami – także uznanego autorytetu w dziedzinie sztuki pianistycznej) kilku płyt acetatowych, jakie w latach 1944-46. Nagrał nieoficjalnie Dinu Lipatti. Nie trzeba być znawcą, by zrozumieć wagę nawet tych 13 minut i 20 sekund muzyki: Lipatti to jedna z największych legend pianistycznych w dziejach, artysta łączący w sposób perfekcyjny a zarazem niebosiężny wszelkie przymioty najdoskonalszych pianistów – legenda tym większa, że rumuński muzyk zmarł w wieku 33 lat, pozostawiając bardzo ograniczoną ilość nagranej muzyki. Z odzyskanych płyt możemy posłuchać trzech Sonat Scarlattiego (d-moll K.9, G-dur K.14 i g-moll K.450) oraz dwóch utworów Brahmsa: Intermezza C-dur, op. 119/3 oraz Capriccia d-moll op. 116/7. Co oznacza, że dostajemy trzy nowe utwory w dyskografii pianisty! Lipattiego na pewno nie zabraknie w Galerii Pianistycznej w Radiu Chopin – odcinek mu poświęcony, czekający dotąd na omawianą płytę, wreszcie wyraźnie rysuje się na horyzoncie.

Znakomite jest nieznane nagranie Guiomar Novaes z 1950 – cały Koncert Es-dur Jeunehomme Mozarta (również nie zabraknie go na antenie Radia Chopin) – dla mnie jednak szczególne znaczenie mają dwa drobiazgi. Pierwszym jest fragment z metafizycznego Largo e mesto, z Sonaty D-dur op. 10 nr 3, nagrany zapewne na początku lat 1920. przez Josefa Labora – wielką postać muzycznego Wiednia z głębin XIX wieku. W tych 5 minutach sięgamy bezpośrednio do czysto romantycznej tradycji wykonawczej, do świata nie tylko Brahmsa, ale wręcz Schumanna – zważywszy, że Labor urodził się w 1842 roku, czyli za życia i Schumanna, i nawet Chopina! To wykonanie, rzecz jasna, bardzo sędziwego mistrza i zapewne nie oddaje charakteru gry młodzieńca, ale też w Largo nie chodzi o błyskotliwe popisy – natomiast zatopienie w śpiewie tej Beethovenowskiej wolnej części, podkreślane łagodnym arpeggiowaniem akordów, jest prawdziwym wehikułem czasu, cofającym nas więcej, niż o sto lat: do innego świata.

Drugą perłą tego albumu, której także proszę spodziewać się w Czarne na białych, jest Taniec rosyjski z Pietruszki Strawińskiego – w tyleż zaskakującym, co fenomenalnym nagraniu Alfreda Cortot. Nie kojarzymy tego pianisty z takim repertuarem, jest to więc dwuminutowe świadectwo, jak bardzo wszechstronnym muzykiem był jeden z największych chopinistów w dziejach. Taniec jest nie tylko roztańczony i rozśpiewany, jest przede wszystkim niezwykle dynamiczny i idealnie ukazany formalnie – choć grany wcale nie w zawrotnym tempie: urzeka muzykalnością, którą wielu pianistów z lekkim sercem poświęca na rzecz czysto pianistycznych fajerwerków. Tu nie brak ani jednego, ani drugiego, a zmiana barwy w powtórce tematu zadziwia – jakby wielki malarz wziął nagle zupełnie inną farbę, aby wykończyć swą miniaturę perfekcyjnie, choć wciąż z rozmachem.

Nie sposób też pominąć nagrań Horowitza – niestety ledwie fragmentów z I Koncertu b-moll Czajkowskiego, ale takich, jakie tylko Horowitz mógł zagrać w roku 1932 (czyli w wieku 29 lat!) – i to pod batutą samego Reinera (ciekawe, że Orkiestra Filadelfijska, zwłaszcza jej rogi, bynajmniej nie zachwycają – trzymają się, ale z trudem), no i niezwykle męskiego, konkretnego i potężnego wykonania II Koncertu c-moll Rachmaninowa z Lwem Puishnoffem, pod równie konkretną batutą Adriana Boulta – pewien monumentalny, choć dynamiczny klasycyzm świetnie robi tej muzyce. Do tego dodajmy Rosenthala, Nyiregyhazy’ego, Iso Ellinsona, Ivana Davisa, Stanleya Hummla, a nawet Abrama Chasinsa – znanego jako producent i pisarz muzyczny, a będącego przecież uczniem m.in. Józefa Hofmanna.

Muzyka muzyką, ale w albumie nie brak też ciekawostek ze świata powstawania „recorded pianism”. Usłyszymy fragmenty z sesji nagraniowych, w których pianiści zgłaszają najróżniejsze pretensje: gdy nie udaje się burzliwy beethovenowski pasaż, Horowitz narzeka, że mucha mu siadła na karku, a 21 lat później rzuca gromy na Avery Fischer Hall, odmawiając grania w tej sali, zresztą siedzibie Nowojorskich Filharmoników. Jest także jego zabawna parodia komunikatu promocyjnego, ale najciekawszy może będzie obszerny fragment ilustrujący, jak trudne bywa życie nagrywającego artysty: Guiomar Novaes, skądinąd znana z tego, że nie potrafiła wyjść ze studia, nieustannie szlifując swe rejestracje, krzyczy w dwóch językach na producenta, który chce – zgodnie ze swymi instrukcjami – zakończyć sesję. Pianistka nie dopuszcza go do głosu, jako oręża używając… Berceuse Chopina, w którego ćwiczenie zatapia się, gdy zwraca się do niej zmęczony producent (skądinąd człowiek w sytuacji nie do pozazdroszczenia…). To chyba jednak jedyne świadectwo użycia muzyki Chopina w podobnym charakterze. Dodajmy, że kłótnia była absolutnie „na poważnie” – artystka do studiów VOX już nie wróciła.


Jakub Puchalski