Teraz na antenie

undefined - undefined

Następnie

undefined - undefined

Krzysztof Penderecki

„Nigdy nie interesowałem się dźwiękiem dla dźwięku, formą dla formy, co uchroniło mnie od choroby awangardyzmu, jałowej pustki i nudy abstrakcyjnych rozwiązań formalnych. Chciałem, aby moja muzyka była wyznaniem, szukałem autentycznej, nowoczesnej ekspresji dla odwiecznych tematów.” – tak głosił w 1997 r. w książce „Labirynt czasu” Krzysztof Penderecki. Kompozytor obchodzi właśnie 85. Urodziny.

Krzysztof Penderecki Foto: mat. organizatora Konkursu Szymanowskiego

Można powiedzieć, że urodzony 23 listopada 1933 r. w Dębicy kompozytor, którego kariera wybuchła w 1959 r., momentalnie wynosząc nieznanego, świeżo upieczonego absolwenta kompozycji w krakowskiej klasie Artura Malawskiego na szczyty europejskiej awangardy, tłumaczy tymi słowy porzucenie tej radykalnie nowoczesnej drogi, dążącej do odkrywania nowych brzmień w muzyce. Stworzył na niej arcydzieła, pamiętane do dziś, poczynając od trzech utworów, które – wysłane na Konkurs Młodych Kompozytorów Związku Kompozytorów Polskich – zdobyły trzy nagrody: pierwszą i dwie drugie ex aequo (Strofy na sopran, głos recytujący i 10 instrumentów, Emanacje i Psalmy Dawida). Ledwie rok później przyszedł podziwiany na całym świecie Tren – ofiarom Hiroszimy, aż w 1973 nurt ten niczym kropka nad „i” zakończyła I Symfonia. „Pisząc I Symfonię zdawałem sobie sprawę, że już po prostu tak dalej nie można. (…) że sięgnąłem granicy. Że się rozmijam z muzyką, że zaczynam myśleć już tylko kategoriami nowości i oryginalności, (…) że chciałbym pisać inną muzykę.”

W 1973 r. Penderecki jednak już od dawna pisał także inną muzykę. Odwołującą się do przeszłości i do wielkich tematów. Arcydziełem jest tu Pasja wg św. Łukasza, skomponowana w 1964 r. na jubileusz katedry w Münster. Pasja odwoływała się nie tylko do idei, ale i do form Bachowskich, nie stroniąc od odrzucanej w awangardzie melodyki, a jednocześnie wykorzystała zdobycze sonorystyczne dla stworzenia nowego gatunku ekspresji, która z kolei pozostała na usługach tematu dramatycznego i religijnego. Taki „kompleks zaprzeczeń” idei muzyki nowej w wykonaniu jednego z jej największych proroków nie mógł zostać przyjęty bezdyskusyjnie – dla wielu Penderecki stał się wręcz swego rodzaju renegatem awangardy – zastrzeżenia przykrył jednak niekwestionowany sukces Pasji, zarówno artystyczny, jak i komercyjny. Penderecki stał się głosem nie tylko nowoczesności, ale głosem współczesnego świata.

W takiej roli pozostaje do dziś, choć niekiedy z owym światem się przekomarza. Nie jest to bowiem głos, który podąża za zachwytami i chwilowymi tendencjami epoki. Geistzeit wyraża się u Pendereckiego nie wprost – raczej błądzi w ulubionej przez kompozytora figurze labiryntu. Pozostaje w sferze skłonności czasów, ale często w innej alejce, niż chcieliby artystyczni księgowi, porządkujący twórczość z pomocą szufladek i objaśniających naklejek. Najbardziej charakterystyczny dla postawangardowego Pendereckiego jest wprawdzie zwrot w kierunku muzyki dawniejszych epok, wręcz ku eklektyzmowi, analogiczny do postmodernizmu – lecz bynajmniej do niego nie pasujący, bo realizujący się w zupełnie innych celach i zupełnie innymi metodami. Krakowski kompozytor nigdy nie uprawia zabawy, nie prowokuje dla prowokacji, za każdym razem natomiast niesie istotne przesłanie, pozostając raczej w inspirowanym dialogu z twórczością przodków (Brucknera, Mahlera, Szostakowicza, ale w operze komicznej Król Ubu także np. Rossiniego – i całej rzeszy innych), niż w sytuacji palimpsestu i pastiszu. Błądząc po labiryncie języków muzycznych i idei, zawsze – od czasu swych pierwszych triumfów – podziwiany i zapraszany do realizacji najbardziej eksponowanych, międzynarodowych zamówień kompozytorskich, potrafi Penderecki wypowiadać się swoim własnym głosem, bez koncecji na rzecz mód lub czyichkolwiek oczekiwań, stając otwarcie i z odwagą przeciw oskarżeniom o eklektyzm, ciężki w brzmieniu romantyzm, patos albo wręcz czułostkowość (najgłośniejszym może przykładem takich ocen jest recepcja Koncertu fortepianowego, który przybrał swój kształt i tytuł Zmartwychwstanie po zamachu na World Trade Center). Głos ten potrafi być zarówno donośny i pełen uniesienia (wielka symfonika), jak i filozoficzny (II Sonata skrzypcowa, II Koncert skrzypcowy Metamorfozy – obie kompozycje dedykowane Anne-Sophie Mutter), a nawet zadziwiająco intymny, zwłaszcza w dziełach kameralnych (Kwartet klarnetowy, Kwartety smyczkowe, Sekstet) albo pieśniach (piękna VIII Symfonia „Pieśni przemijania” - „Lieder der Vergänglichkeit”, przez Andrzeja Chłopeckiego uważana za utwór „zachwycający świeżością kompozytorskiego języka, który zachowując […] idiomatykę, przekręca ją w zupełnie inny świat. […] gest symfonicznej masywności […] ulatuje w eteryczną subtelność liryki)”. Te kategorie uczuć i piękna – których przywrócenie muzyce współczesnej także liczyć trzeba do zasług Pendereckiego (choć niektórzy uważają, że jest to jego błąd) – wyrażają się poprzez szeroko rozplanowaną dramaturgię jego muzyki, tworzącej wielkie narracje nawet w utworach o tytułach czysto muzycznych. Ta cecha sprawia też, że jednym z naturalnych światów kompozytora jest teatr i opera. Cztery opery autorstwa Pendereckiego należą do najważniejszych dzieł drugiej połowy XX wieku. Być może twórca wzbogaci także repertuar wieku XXI. Zgodnie z ponawianymi zapowiedziami czekamy na Fedrę, a także na IX Symfonię. Artysta deklaruje, że będzie ostatnia (i dlatego wstrzymuje się z pisaniem jej) – może jednak i tu oprze się na tak bliskim sobie dorobku Szostakowicza? W dniu urodzin życzyć można tego i jemu – i jego słuchaczom.

 

Jakub Puchalski

 

(…) labirynt – metafora naszego bytowania – (…) Tylko błądzenie, droga okrężna prowadzi do spełnienia”

 

Nie przypominam sobie w historii muzyki okresu tak schyłkowego jak dzisiaj. Nie widać nowych dróg rozwoju, artyści eksploatują dawne pomysły, zwracają się ku przeszłości.”

 

„Mnie interesują tematy wielkie i uniwersalne. I zawsze wydawało mi się, że szkoda czasu na drobiazgi”

 

- Krzysztof Penderecki