W stosunku do ubiegłych lat, dyrektor organizatora tej imprezy – Ośrodka Chopinowskiego w Szafarni – dr Agnieszka Brzezińska, która przed kilku laty, wraz ze swoim pojawieniem się, nadała tej instytucji format iście europejski, zdołała do pracy w sześcioosobowym gronie jurorów nakłonić aż czworo wybitnych pedagogów i pianistów z zagranicy, co z pewnością wpłynęło na obiektywizm wydawanych werdyktów. Dzięki temu obok stałych bywalców szafarskiego konkursu – wspomnianej Marii Murawskiej i prof. Andrzeja Tatarskiego, za sędziowskim stołem zasiedli także: Federica Stellini ze Szwajcarii, Anthony Adkins z Wielkiej Brytanii (wykładowca londyńskiego Royal College of Music!), Awadagin Pratt ze Stanów Zjednoczonych oraz Jordi Benseny Plaza z Hiszpanii. Na tegoroczny Konkurs tradycyjnie złożyły się przesłuchania w trzech kategoriach wiekowych – od szóstego do dziesiątego, od jedenastego do trzynastego i od czternastego do szesnastego roku życia. Wystąpiło ogółem 51 (z 55 zakwalifikowanych w preeliminacjach) młodych adeptów pianistyki, którzy reprezentowali osiemnaście krajów. Artyści zobowiązani byli do zagrania jednego utworu Bacha, Chopina i jednej kompozycji wirtuozowskiej, chociaż podczas przesłuchań najstarszej młodzieży musiała zabrzmieć także jedna klasyczna forma sonatowa (Haydna, Mozarta lub Beethovena) oraz aż trzy kompozycje Chopina: walc i nokturn oraz – a była to jedyna pozycja obowiązkowa Konkursu – chyba najpiękniejszy z Chopinowskich „kujawiaków”, czyli Mazurek a-moll op. 17 nr 4. Dlaczego wybrano akurat ten utwór? Odpowiedź na to pytanie, warto połączyć z reakcją na inne: dlaczego w Szafarni, niewielkiej wsi oddalonej o około 5 kilometrów od Golubia-Dobrzynia znajduje się dziś prężnie działający Ośrodek Chopinowski? Powód jest prosty: kompleks wybudowano dla upamiętnienia dwóch wakacyjnych pobytów Fryderyka Chopina w Szafarni (1824-1825). Młody kompozytor przyjeżdżał tu na wakacyjne miesiące do swojego przyjaciela ze szkoły Dominika Dziewanowskiego, którego rodzice byli właścicielami miejscowego majątku z dworem, wybudowanym w malowniczym parku nad stawem. Do naszych czasów ów dwór się nie zachował (wybudowany już w XX wieku budynek Ośrodka Chopinowskiego stoi o około 100 metrów bliżej lokalnej drogi, niż jego drewniany poprzednik), ale genius loci jest nadal uchwytny. Uchwytny, bo po części nawet „słyszalny”, skoro – jak głosi legenda – to właśnie w Szafarni miał Chopin skomponować szkice do zjawiskowego, opublikowanego przez siebie dopiero w latach 30. Mazurka a-moll. Stąd także, zamiast listów wysyłał on do rodziców kolejne odcinki „Kuriera Szafarskiego”, dowcipnej parodii „Kuriera Warszawskiego”, świadczącej o jego niepoślednich uzdolnieniach literackich.
Podobnie jak przed rokiem Polskie Radio Chopin było patronem medialnym Konkursu, dysponujemy więc już skalą porównawczą. Jak więc należałoby ocenić tegoroczny poziom artystycznej rywalizacji? Nasze zdanie zasadniczo nie odbiega od opinii, które najpierw w kuluarach, a potem w oficjalnych werdyktach wyrazili jurorzy: średnia chopinowskich interpretacji jeszcze wyraźnie poszybowała. Nie licząc jednego kandydata, który nie wytrzymał konkursowej presji i zagrał zaledwie w sposób bardzo „szkolny” (co przed rokiem miało miejsce przynajmniej kilka razy), poziom naprawdę bywał niekiedy niebotycznie wysoki. Dlatego nazwiska kilkorga kandydatów, również z najmłodszej grupy, warto sobie gdzieś zapisać, żeby ich artystyczne poczynania w przyszłości śledzić.
Chociaż prawdopodobnie w 2019 roku nie ujawnił się talent na miarę Anwen Deng, 9-letniej Australijki chińskiego pochodzenia, która jako uczennica nowojorskiej Julliard School of Music przed dwunastoma miesiącami w cuglach zwyciężyła w swojej kategorii wiekowej, niemniej chociażby zaledwie 6-letnia reprezentantka Koreańskiej Republiki Ludowo-Demokratycznej Jin A Yu (zdobywczyni czwartej nagrody) czy 10-letni Chińczyk Zihu Shao z moskiewskiej Szkoły Gniesinych (zdecydowano o przyznaniu mu trzeciej lokaty) zrobili znakomite wrażenie. A przecież – nie zapominajmy! – tę kategorię wygrała reprezentantka Republiki Korei Suyeon Cho, która szła łeb w łeb ze swym najgroźniejszym rywalem ze Stanów Zjednoczonych Ryanem Huangiem…
Chyba mniejsze wrażenie, zresztą podobnie jak przed rokiem, zrobili reprezentanci drugiej grupy wiekowej. Być może jest to cecha związana ze specyfiką rozwoju mentalnego: pomiędzy 11 a 13 rokiem życia pianiści grają już często z ogromną swobodą techniczno-warsztatową, ale zarówno jakość dźwięku, jak i – nade wszystko – stopień rozwinięcia muzykalności (której nie wymagamy jeszcze od „maluchów”), nie pozwala im jeszcze zaproponować indywidualnego spojrzenia na wykonywane partytury. Doskonałym przykładem tego zjawiska był zwycięzca drugiej grupy Ryan Martin Bradshaw, który mimo brytyjskich korzeni jest Słowakiem uczącym się w Wiedniu u rosyjskiego pedagoga. Ten 13-letni chłopiec potrafi już dziś precyzyjnie zagrać wszystko, z Chopinowskimi balladami na czele, ale nie posiada jeszcze zindywidualizowanego stosunku do większych form muzycznych. Pochwalić na pewno wypada także rokującego wielkie nadzieje Polaka – Filipa Pacześnego, zdobywcę trzeciej nagrody. Z grona wyróżnionych artystów warta zapamiętania jest Tajwanka I-Chang Eliza Ruffle, dziewczynka, odznaczająca się nie tylko świetną techniką, ale i mądrością spojrzenia na pianistykę (w filmie podsumowującym Konkurs prezentujemy fragment wywiadu z tą artystką).
Poziom artystyczny najstarszych uczestników Konkursu był niezwykle wyrównany, o czym świadczą aż 3 nagrody ax aequo. Zarysowało się w tym gronie co najmniej kilka wybitnych osobowości, spośród których na pierwszym miejscu stawiamy zwycięzcę w tej kategorii 15-letniego Polaka Mateusza Dubiela, ucznia szkoły muzycznej w Bielsku-Białej (w klasie Anny Lenart i Anny Skarbowskiej). Swoistym przeciwieństwem czarującego poetyckim uwrażliwieniem (a gdzie trzeba imponującego techniką) Dubiela był drugi laureat pierwszej nagrody ex aequo – 16-letni Bułgar Ibrahim Ignatov, który, podobnie jak jego – uwaga! – brat bliźniak Hassan (zdobywca drugiego miejsca ex aequo z ciekawie odczytującą niektóre utwory Chopina Chinką Qingcheng Guo) prezentował typ grania atletycznego, skrojonego bardziej na miarę Sonaty „Hammerklavier” Beethovena czy kompozycji Liszta, aniżeli mazurków czy nokturnów Chopina. Wydaje się, że w przyszłości powinniśmy także usłyszeć o charyzmatycznym i imponującym perlistą techniką w figuracjach brillant piętnastoletnim Chińczyku Yifan Hou oraz o nadzwyczaj utalentowanym uczniu Karola Radziwonowicza – szesnastolatku z Warszawy Mikołaju Seroce.
27. Konkurs Chopinowski w Szafarni przeszedł do historii. Ale inicjatywa ta ma z pewnością przed sobą wielką przyszłość. Jakkolwiek z roku na rok przyjeżdża do Szafarni coraz mniej Polaków, skutecznie „odstraszanych” głównie przez fenomenalnych Chińczyków, Koreańczyków (zresztą z obu zwaśnionych republik) czy Tajwańczyków, poziom artystyczny wydarzenia będzie nadal wzrastać. Dla nas chociaż doraźną, ale ogromną pociechę stanowić może spektakularny sukces Mateusza Dubiela, zdobywcy największej ilości nagród pozaregulaminowych i największej osobowości tegorocznych zmagań. A jeśli w ciągu kilku kolejnych lat organizatorom Konkursu uda się w głębi szafarskiego parku wybudować salę koncertową, o co od kilku lat zabiega dyrektor Agnieszka Brzezińska, ilość młodych chopinistów, teraz – wyłącznie z powodu trudności lokalowych ograniczonych do 55 – z pewnością znacząco się powiększy. Będzie też można wreszcie do repertuaru Konkursu wprowadzić Chopinowskie utwory na fortepian i orkiestrę. Trzymajmy kciuki!