Henryk Opieński
„Wszyscy uczniowie Zygmunta Noskowskiego wychowani byli w atmosferze poprawnego, pseudo-klasycznego stylu, kulcie dla rytmów i pieśni ludowej, a przede wszystkim w kulcie dla swego mistrza. Atmosfera, pozbawiona jakiegokolwiek entuzjastycznego dla prawdziwie wielkich mistrzów pierwiastku, niedopuszczająca, jak już wyżej była mowa, do zajmowania się i kształcenia na dziełach takich reformatorów twórczości muzycznej, jak Wagner i Berlioz, musiała w jednostkach o wybitnej indywidualności wywołać reakcję. Potrzeba entuzjazmu znajdowała kolejno swój wyraz to w uwielbieniu dla Griega, to w zachwytach dla śmiałych (a oczywiście egzorcyzmowanych w szkole) pomysłów Pucciniego, wreszcie wybuchnęła płomieniem uwielbienia dla Czajkowskiego. W utworach, pełnych głębokiego smutku, rozlewnej śpiewności i temperamentu, mimo brutalnego, a nawet często pospolitego frazesu posiadających piętno bezpośredniego, z duszy płynącego natchnienia, znajdowali młodzi uczniowie to, czego nie dawała im szkoła. Zajęła ich silna i przemawiająca do duszy indywidualność. Czajkowski – kompozytor narodowy rosyjski w<
Henryk Opieński Foto: From Wikimedia Commons, the free media repositoryC5%82aw_Wyspia%C5%84ski_-_Portret_Henryka_Opie%C5%84skiego,_1898.jpg
Wpływ jego nie mógł jednak być trwałym – rozszerzał do pewnego tylko stopnia horyzonty twórczości; pod względem środków nie przynosił wiele nowego, a w każdym razie mniej, niż Wagner, z którego dziełami najznaczniejszymi (we fragmentach chociażby) zapoznawano się na koncertach Filharmonii.
Obok Wagnera, nowością i siłą oryginalnych pomysłów kontrapunktycznych i instrumentacyjnych zaimponował Ryszard Strauss. Z chwilą emigracji „młodej Polski” za mury Warszawy, chęć zdobywania coraz to nowych środków wyrazu zaczęła się zarysowywać dobitnie w powstających dość licznie utworach”.
Ten przydługi cytat daje próbkę możliwości pisarsko-krytycznych jednej z najciekawszych postaci polskiego życia muzycznego przełomu XIX i XX stulecia – Henryka Opieńskiego (cytat pochodzi z jego studium Najnowsze prądy w polskiej twórczości muzycznej wydrukowanego na łamach czerwcowego zeszytu „Biblioteki Warszawskiej” z 1907 roku). Kiedy Henryk Opieński pisał te słowa, był już człowiekiem w pełni świadomym swoich życiowych i artystycznych celów. Miał 37 lat i za sobą studia u Władysława Żeleńskiego w Krakowie, Zygmunta Stojowskiego w Paryżu i Heinricha Urbana w Berlinie. Był też bardzo zaprzyjaźniony z Ignacym Janem Paderewskim, który tak go polubił, że niezamożnemu, a tak bardzo obiecującemu muzykowi kupował nawet – co niedawno ustaliła w swojej fascynującej dysertacji dr Joanna Cywińska-Rusinek – eleganckie garnitury, tak aby „pasowały” do luksusowego wystroju tyleż monumentalnej, co kiczowatej willi sławnego pianisty w Riond Bosson.
Droga Henryka Opieńskiego do muzyki nie była jednak wcale prosta. Najbliższa rodzina długo pokładała w nim nadzieje, jako przyszłym… gorzelniku, i tylko upór młodego artysty zadecydował, że polski przemysł alkoholowy stracił utalentowanego managera na rzecz wszechstronnego reprezentanta życia muzycznego. Bo oprócz pisania krytyk działał Opieński także jako wypromowany w Lipsku w 1914 roku doktor muzykologii (już w 1911 założył niezwykle ważny dla środowiska naukowego „Przegląd Muzykologiczny”), działał jako organizator życia muzycznego (był inicjatorem założenia w Poznaniu Konserwatorium Muzycznego, które do dziś działa jako Akademia Muzyczna imienia…. Ignacego Jana Paderewskiego), wreszcie jako dyrygent symfoniczny i chóralny (w tym ostatnim przypadku, był twórcą założonego w Lozannie 1917 roku zespołu „Motet et Madrigal”, stając się najważniejszym obok Wandy Landowskiej, ale jednak mniej znanym, polskim prekursorem wykonawstwa muzyki dawnej).
Dla uformowania się Opieńskiego-kompozytora, nie licząc jego mentorów – Żeleńskiego, Stojowskiego i Urbana – wielkie znaczenie miał kontakt z co najmniej trzema wielkimi osobowościami artystycznymi: obok wspomnianego Paderewskiego (który działał już na wyobraźnię trzydziestolatka), byli to twórcy Młodej Polski. Z jednej strony – kolega z liceum Stanisław Wyspiański, który pisał nawet dla Opieńskiego libretta operowe, w nadziei, że uda mu się z Henrykiem stworzyć tandem na miarę… Richarda Wagnera – kompozytora i librecisty; z drugiej strony cenny był kontakt z Mieczysławem Karłowiczem, którego Opieński poznał w Berlinie podczas prywatnych studiów u Urbana (gdzie nauki pobierała też wspomniana Wanda Landowska). To Opieńskiemu zawdzięczamy fakt, że Karłowicz, zapatrzony dotąd głównie w muzykę Czajkowskiego i Griega (patrz tekst studium otwierającego niniejszą notę), ostatecznie otworzył się na zdecydowanie bardziej progresywne dramaty muzyczne Wagnera i symfonikę Richarda Straussa.
Jako kompozytor Opieński tworzył przez całe życie, ale do jego najważniejszych osiągnięć zaliczają się dzieła pisane w latach 1910-1930. Spośród nich wymienić należy nie zawsze natchnione pieśni (szczególnie udany jest jednak cykl według Preludiów Tetmajera – 1912) i interesujące dzieła orkiestrowe: poematy symfoniczne Lilla Weneda (utwór niestety zaginiony, a cieszący się wielkim powodzeniem, wieńczyła podobno efektowna instrumentacja Boguroudzicy) oraz Zygmunt August i Barbara (1911). Oprócz tego dał się on poznać jako twórca dwóch wystawionych w latach dwudziestych w Poznaniu pełnospektaklowych oper – Marii (według poematu Antoniego Malczewskiego), która wiąże Opieńskiego z naszym poprzednim kompozytorem miesiąca Romanem Statkowskim, oraz Jakóba [sic!] Lutnisty, partytury z założenia mającej stanowić odpowiednik Wagnerowskich Śpiewaków norymberskich. Obie opery, do niedawna uznawane za zaginione, przed dwoma laty odnalazła w szwajcarskich archiwach dr Joanna Cywińska-Rusinek.
Dziś za najważniejsze i najbardziej udane działo uznaje się Zygmunta Augusta i Barbarę, kompozycję, w której muzykolodzy (Marcin Gmys) upatrują „podwójnego hommage”, złożonego z jednej strony Karłowiczowi (konstrukcja poematu, zwieńczonego wielkim marszem żałobnym, do złudzenia przypomina dramaturgię Stanisława i Anny Oświecimów), jak i Wyspiańskiemu (najprawdopodobniej kompozycja oparta jest na motywach ostatniego, niedokończonego dramatu autora Wesela). Najwyraźniej Henryk Opieński, pisząc w 1911 roku Zygmunta Augusta i Barbarę złożył hołd swoim dwóch przedwcześnie zmarłym w latach 1907 i 1909 przyjaciołom.
Henryk Opieński, którego 150. rocznica urodzin minęła właśnie 13 stycznia, zmarł 21 stycznia 1942 w roku w Morges, dokąd wyemigrował w 1926 roku, po śmierci swojej pierwszej żony i porzuceniu Poznania. W tym samym 1942 roku w Lozannie ukazała się jedyna jak dotąd monografia tego ciekawego artysty pióra Aloysa Forneroda.