Teraz na antenie

undefined - undefined

Następnie

undefined - undefined

Aliona Bajewa i Persimfans

Koncerty skrzypcowe Mendelssohna i Schumanna

Baeva - Mendelssohn - Schumann Foto: Mielodia

Aliony Bajewej chyba nie trzeba w Polsce przedstawiać, ale może jednak: w wieku 16 lat zwyciężczyni Konkursu Wieniawskiego w 2001 r. – najjaśniejsza gwiazda, jaka wyszła z poznańskiego turnieju od dekad – a obecnie m.in. ulubienica choćby festiwalu Chopin i Jego Europa, lecz też wielu wielkich sal świata. Trzeba natomiast z pewnością przedstawić orkiestrę Persimfans – Pierwyj Symfoniczeskij Ansambl, z którą Bajewa nagrała właśnie płytę dla rosyjskiej Mielodii. Pierwszy Persimfans był znanym zespołem grającym bez dyrygenta w latach radzieckiej awangardy artystycznej, czyli do czasu przejęcia władzy przez Stalina; wówczas kolektywna orkiestra przestała istnieć. W 2009 została powołana na nowo. Nowa płyta zawiera zatem Koncerty skrzypcowe Mendelssohna (e-moll, wersja z 1844 r.) i Schumanna (d-moll), wykonane przez Bajewą i Persimfans – bez dyrygenta.

Zanim refleksja, czy to dobrze, najpierw to, od czego nagranie się zaczyna, czyli temat podany przez solowe skrzypce w Koncercie Mendelssohna. I wrażenia: po pierwsze przepiękny dźwięk. Tym będziemy rozkoszować się do końca płyty: skrzypce Bajewej brzmią aksamitnie, miękko i ciepło, ale przy tym nośnie, z cudownym, opalizującym blaskiem. Doszukałem się informacji, że artystka gra na instrumencie Guarneriego del Gesù „ex-William Kroll” – i słychać to nie mniej pięknie, niż było to w wypadku guarneriusa w rękach Itzhaka Perlmana.

Po drugie: portamenti! Skrzypaczka sięga po dwa wczesnoromantyczne koncerty i wyraźnie archaizuje styl wykonawczy. Do początku XX wieku normą było prześlizgiwanie się z tonu na ton z pomocą błyskawicznego glissanda, co miało podkreślać wokalny, śpiewny charakter gry (znajdziemy jeszcze ten efekt m.in. w nagraniu Pawła Kochańskiego, w którym zarejestrował z Arturem Rubinsteinem III Sonatę skrzypcową Brahmsa – ale już nie u bardziej nowoczesnego Heifetza czy Milsteina). Bajewa wsłuchuje się we współczesne postulaty gry zgodnej z realiami epoki – i oto wracają portamenti, do tego zaś subtelne rubato i dozowane, bardzo delikatne wibrato. Z dwóch ostatnich cech tylko się cieszę, prześlizgiwanie się z dźwięku na dźwięk może być jednak dla współczesnego słuchacza irytujące – zwłaszcza na dłuższą metę. Ryzykowna decyzja, ale bez ryzyka nie ma zabawy. Zwłaszcza że sama interpretacja, mimo technicznej swobody, skłania się ku śpiewnej i efektownej, ale jednak melancholii. Tempa są bardziej niż umiarkowane (finałowy polonez w Koncercie Schumanna staje się wręcz majestatyczny), skrzypaczka nigdy nie eksponuje wirtuozerii. Cantabile solistki snuje się efektownie, ale jednak snuje, a nie porywa. W Mendelssohnie pewnym pożądanym urozmaiceniem okazuje się mniej popularna wersja, co jakiś czas zaskakująca ucho nawykłe do innych nut. Schumann niestety pozbawiony jest takich atrakcji, jednocześnie stając się mniej pesymistycznym, bardziej grzecznym kompozytorem, niż przywykliśmy w utworze, którego spadkobiercy kompozytora (przyjaciel Josef Joachim i żona Klara – najwięksi propagatorzy jego twórczości) zdecydowali się nie upubliczniać, widząc w nim zbyt wyraźnie skutki choroby psychicznej twórcy. Tym razem „zakazany” Koncert przechodzi cokolwiek beznamiętnie... i zapewne nie mały w tym udział orkiestry. Persimfans składa się ze świetnych muzyków – nie ma co do tego wątpliwości – jednak ich rola ograniczyła się do bardzo sprawnego, technicznego akompaniamentu. Raczej wycofanego, niż nawiązującego dialog z solistką (są frazy, które każde z nich gra inaczej), chociaż przy tym naginającego się do stylistycznej poprawności – przynajmniej zewnętrznie. Nie znajdziemy bowiem w zespole tej samej elastyczności, zmysłu rubata, jakim czarująco cechuje się gra Aliony Bajewej, ale znajdziemy skameralizowany skład, bardzo wyraźnie i konsekwentnie podkreślający obecność w orkiestrze np. drewna. Świetnie, gdybyż jeszcze to drewno – wraz z całą resztą – faktycznie współkreowało dzieła! Może do tego jednak przydałby się dobry dyrygent?

Ze względów utrudnień pandemicznych płyta dystrybuowana jest obecnie wyłącznie w postaci plików.

Jakub Puchalski