Teraz na antenie

undefined - undefined

Następnie

undefined - undefined

Bohemian Tales

Utwory Dvořáka, Suka i Janáčka w wykonaniu Augustina Hadelicha

Augustin Hadelich - Bohemian Tales Foto: DP

Augustin Hadelich jest skrzypkiem o ugruntowanej już międzynarodowej pozycji, choć z perspektywy Polski chyba jeszcze dość słabo dostrzegalnym. Czas to nadrobić. Płyta z muzyką naszych południowych sąsiadów jest znakomitą ku temu okazją.

Nieczęsto znajdujemy wśród nagrań mniej lub bardziej udane drobiazgi czeskich kompozytorów – i tym razem na szczęście jedynie uzupełniają one repertuar. Główne pozycje są dwie: Koncert skrzypcowy Dvořáka oraz Sonata skrzypcowa Janáčka. Pierwszy jest jednym ze szczytów wirtuozerii: epatowali nim z powodzeniem dawni wielcy czescy wioliniści, jak Váša Přihoda, ale chyba najgłębszy i najjaśniejszy charakter – i zarazem najbardziej efektowny – nadał mu przed 70 już laty Dawid Ojstrach, w genialnym nagraniu pod batutą Kiryłła Kondraszyna. Mam wrażenie, że Hadelich idzie podobnym tropem: ciepły ton, pewna ręka i takiż gest (co tak ważne dla początku tanecznego furianta w trzeciej części!), choć niewątpliwie nie porywa energią tak, jak Król Dawid. Utwór ten nie sięga jednak otchłani romantyzmu – jest natomiast muzyką bardzo efektowną, przesyconą uczuciem w równym stopniu, co formalnym dystansem: i taką właśnie dostajemy od Hadelicha, wraz z towarzyszącą mu Orkiestrą Radia Bawarskiego, którą prowadzi Jakub Hrůsa. Dyrygent ten zresztą szybko nie tyle wspina się, ile wręcz wbiega po szczeblach kariery – dał się też już poznać na płytach jako bardzo sprawny kapelmistrz, zręcznie wpisujący polot w klasyczną formę, m.in. w symfoniach Brahmsa i Dvořáka (a jakże).

Kulminacją płyty wytwórni Warner jest wszakże Sonata Janáčka. Od Koncertu dzieli ją nagranie sentymentalnego Utworu romantycznego op. 75 Dvořáka – szkoda, że bardziej frapujące Cztery utwory op 17 Josefa Suka znalazły się dopiero po Sonacie, bo Janáček to zupełnie inny świat dźwiękowy, niż muzyka twórcy Symfonii z Nowego Świata. Janáček to introwertyk, modernista kryjący w sobie gorzką tajemnicę, wyrażający się oryginalną, cierpką harmonią i urywanymi frazami. Te bardzo swoiste brzmienia znalazły w Hadelichu – już nie tak młodym artyście, o skomplikowanej drodze życia – świetnego wykonawcę. Swoje zadanie wypełnia też pianista, Charles Owen, choć tu moglibyśmy sobie życzyć kogoś o bardziej wyrazistym charakterze. Może kiedyś skrzypek spotka się z Piotrem Anderszewskim?

Jakub Puchalski