Teraz na antenie

undefined - undefined

Następnie

undefined - undefined

A jednak stoi!

W jaki sposób budynek może sprowokować akcję? I czy ta akcja będzie się nadawała do opowiedzenia? Na to pytanie odpowiada opera „Antonin. Tętent” Jerzego Fryderyka Wojciechowskiego, do libretta Agnieszki Drotkiewicz. Tym wyjątkowym zamówieniem kompozytorskim uczczono 200-lecie pałacu Antoniego Radziwiłła w Antoninie.

Pałac Myśliwski Książąt Radziwiłłów w Antoninie Foto: PAP/Tomasz Wojtasik

Pałac w Antoninie to szczególne miejsce. Ukryty wśród lasów i stawów, powstał jako pałac myśliwski, ale i rezydencja namiestnika Wielkopolski, ks. Antoniego Radziwiłła, według projektu, który zamówiony został u czołowego architekta epoki, Karla Friedricha Schinkla. Sam Schinkel, jak to nierzadko bywało od czasów Albertiego, nigdy nie pojawił się na budowie, ale z powodzeniem prędko zrealizowano budynek łączący pewne klasyczne idee z romantycznym duchem epoki: na planie krzyża greckiego, którego cztery ramiona połączone są centralną przestrzenią holu. Osią założenia jest potężny piec i wznoszący się ponad nim komin, w formie okrągłego słupa. W ramionach krzyża mieszczą się pokoje, rozlokowane na trzech kondygnacjach, co strzeliście wyciąga budynek i jego środkową salę w górę; przykrycie praktycznym, stromym dachem z górującym nad nim majestatycznym kominem nadaje mu charakter fantazji architektonicznej, tak modnej w romantyzmie.

Co dla nas istotne, Radziwiłł dwukrotnie gościł w tym pałacu młodego Fryderyka Chopina – i jest to jedyne miejsce w Polsce zachowane w swym ówczesnym kształcie, w którym przebywał twórca polonezów i mazurków. Sam książę jednak też był muzykiem – wytrawnym wiolonczelistą i interesującym kompozytorem. Zaimponował Chopinowi swym operowym „Faustem”, który zyskał także (co wyjątkowe!) aprobatę Goethego.

Mimo tego, że w pałacu od samych jego początków rozbrzmiewała muzyka, trzeba było jednak nie lada wyobraźni i śmiałości, żeby wpaść na pomysł uczczenia rocznicy powstania budynku stworzeniem nowej opery. Opery o samym pałacu. Była to inicjatywa prof. Marcina Gmysa – poprzedniego dyrektora Radia Chopin – podchwycona z entuzjazmem przez Dariusza Grodzińskiego, byłego już także dyrektora Kaliskiego Ośrodka Kultury, zarządzającego pałacem w Antoninie; oraz podjęta przez twórców: Agnieszkę Drotkiewicz, która zaproponowała wielowarstwowe, postdramatyczne libretto, oparte na historii miejsca i związanych z nim ludzi, ale mieszające epoki, postaci, wydarzenia dla wydobycia pewnych esencji bytowych, jakie autorka powiązała z pałacem, a także Jerzego Fryderyka Wojciechowskiego, który do mozaikowego libretta skomponował równie mozaikową, barwną muzykę, wypełnioną eklektycznymi zabawami z odwołaniami i cytatami – uruchamiającymi dodatkowe sensy.

„Antonin. Tętent” to opera kameralna, przeznaczona na czworo śpiewaków (sopran, mezzosopran, tenor i baryton – w tych rolach wystąpili odpowiednio: Ewelina Jaśmina Jurga jako księżniczka Eliza, księżna Sapieżyna oraz Wróżka, Natalia Kawałek jako księżniczka Wanda, Agnieszka, Luiza, Marina Cwietajewa, Aleksander Rewiński jako Nauczyciel, Antoni, Michał Radziwiłł oraz Wojciech Dzwonkowski jako Schinkel) – fortepian (Mischa Kozłowski), skrzypce (Marianna Jadwiga Wojciechowska), wiolonczelę (Weronika Izabella Strugała), róg (Damian Lotycz) i wibrafon (incydentalnie także inne instrumenty perkusyjne, Małgorzata Marciniak); całością dyrygował Piotr Deptuch. Emocjonalna muzyka, w pełni komunikatywna, choć incydentalnie sięgająca nawet po aleatoryzm (świetny środek do pokazania chaosu) operuje raczej umiejętnym pastiszem, cytatem, przetworzeniem – oraz oczywiście twórczością oryginalną. Pozostaje przy tym jasno zbudowana pod względem formy i faktury, a także klarowna harmonicznie i barwna. Wszystko to pozwala jej nie tylko towarzyszyć bohaterom, ale kreować atmosferę, wnosić do narracji (nawet, jeżeli jest tak szczątkowa i mozaikowa) całe kompleksy znaczeń. Aktualizacja odwiecznego języka muzyki do nowych czasów? Jak najbardziej – i z powodzeniem! Rzućmy okiem choćby na uwerturę – rozwijaną melancholijnie i nieledwie sentymentalnie przez fortepian, co ewokuje z jednej strony romantyczno-sentymentalny styl samego pałacu i jego pierwszych mieszkańców, jak i wprowadza dominujący w tekście nastrój melancholii i tęsknoty – jeszcze zanim padnie pierwsza kwestia. Jeżeli bowiem można dostrzec temat przewodni libretta – a wraz z nim całego dzieła – będzie to właśnie tęsknota i utrata. Tęsknota i utrata odmieniane przez najróżniejsze wydarzenia dziejowe.

Nie oznacza to jednak braku dramaturgii. Wprost przeciwnie – poszczególne obrazy przynoszą własny styl narracji, własne motywy, własne barwy, nawet własne techniki. Kulminację, w moim odczuciu, cała opera otrzymuje w obrazie IV. Poprzedzony jest on czarującym wręcz interludium, w którym dostrzec można polowanie – jesteśmy przecież w pałacu myśliwskim. Są odgłosy ptasząt, wydawane gwizdkami, jest róg myśliwski, ale jest też aura mocno ironiczna. Wszystko razem stanowi jednak obraz współczesny, nie cytat z dawnej stylistyki. Inspiracja? Nawet nie to: użycie zrozumiałego słownictwa w nowej konstrukcji gramatycznej. Co przynosi zarówno sensy dawne – jak i nowe.

Cały IV obraz oparty jest na motywie czołowym „Abschied”, z „Pieśni o Ziemi” Gustava Mahlera. Tutaj jest on rozwijany i przetwarzany na najróżniejsze sposoby, staje się orientalnym melizmatem, ale też toccatowym obiegnikiem, nieustannie utrzymując alarmujące napięcie. Aż w końcu w charakterze marsza żałobnego – aczkolwiek bez patosu, raczej niczym conductus – przywołany zostaje pożegnalny list Wilhelma Hohenzollerna, zrywającego zaręczyny z księżniczką Elizą. Precyzyjna, przemyślana konstrukcja kreowana czytelnymi środkami – ale w efekcie przynosząca oczekiwany efekt.

Kolejną warstwą ironii może być fakt, że wbrew przesłaniu opery, pałac w Antoninie jednak wciąż stoi – i ma się świetnie. Dookoła, ba, w nim samym – tracone były losy, nadzieje, szanse, wielokrotnie zawiedziono oczekiwania i z niepokojem, albo wręcz z uzasadnionym strachem patrzono w przyszłość. Spełniały się dobre, ale też najgorsze scenariusze – lecz pałac Schinkla, miejsce i forma dla wszystkich tych emocji – trwa nadal. Opera jest rodzajem powinszowania – z okazji pierwszego dwusetlecia. Ale dobrze byłoby ją usłyszeć ponownie jeszcze przed jego upływem. Na razie prawykonanie można znaleźć na kanale YouTube Centrum Kultury i Sztuki w Kaliszu (tego samego dnia, 16 listopada, odbyło się też drugie i póki co ostatnie wykonanie), lecz nie powinno to pozostać jedyne miejsce dla opery o Antoninie.

Jakub Puchalski